Droga
Raz jestem wesoła, raz jestem
smutna…
Tak jest moja natura
I już jej nie zmienisz…
Umrę by odrodzić się na nowo
W twoich snach lub w twojej nadziei.
Właściwie nikt nie wie
Skąd przychodzę i gdzie zmierzam dalej.
Moje ślady i tak deszcz rozmyje,
Zmienią się w błoto i tak już
zostanie…
Gdzieś na cmentarzu stoją ludzie
Nad grobem pustym
Nad pusta trumną, zamiast płaczu
Słychać śmiech pusty
Pełen opętania i wielkiej rozpusty.
A po ich twarzy deszcz spływa…
Gdzieś spalił się dom, a w nim cała
rodzina…
A ja wciąż się odwracam i patrzę za
siebie,
Ale nie mam odwagi aby wrócić do ciebie.
Nie mam odwagi aby przejść obok domu,
W którym śmiech i zabawa
Przeplata się ze śmiercią i łzami…
Na swej drodze spotykam różne osoby,
Co skórę mi z twarzy zdzierają swym
wzrokiem…
Mądrość z głupotą nigdy nie wygra,
A jeszcze ją zdepczą i oplują jak twarz
Jezusa.
Jak możesz mówić WIERZĘ
Skoro nawet nie wiesz kto jest twoim
pasterzem?
A deszcz zmienił się w ogień i teraz tak
pada,
Paląc to wszystko co człowiek
posiada…
Kałuże w krew zmieniły się czystą…
Upadłam lecz podnieść się muszę,
Bo przede mną droga daleka
Ku temu co prawdziwe i godne mej
wiedzy…
Minęła mnie Miłość… ona zaraz
skona…
Tracę cierpliwość i w ciele się wiercę,
Ale nie mam już sił na więcej…
Deszcz wciąż pada i rozmywa me kroki,
Które stawiam coraz ciężej i
ciężej…
Las szumi nade mną melodie koguta,
Który ma drgawki po ciosie toporkiem w
stodole…
Nie wiedze mej drogi… Czyżby się
urwała?
Jednak mój instynkt prowadzi mnie
prosto…
Kto mnie woła? Nie znam tego
głosu…
Odwrócić się boję w stronę chaosu…
Idę przed siebie wśród deszczu
strumienie… 20.12.2003r.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.