Duszna cisza pod zegarem
Serce mi pęka i oczy krwawią od widoku
spróchniałego pomnika.
Jak ostatni frajer, dźwigam dzbany pełne
skwaszonego wina.
Zardzewiałe gwoździe obiecują jeszcze
więcej bólu,
Wymiotuję opowieścią o krainach wiecznych
cudów.
Zasłuchani, zapatrzeni w czarną smołę nad
głowami,
nie ujrzeli, jak pełzałem pod nogami
dawnych braci.
Duszna cisza pod zegarem, co wylicza dni
ostatnie,
słychać brawa w domu króla. Oto Bóg się im
objawił.
Przestrzeń świata zaplątana w druty pod
napięciem,
i ja w środku, między wężem, a lubieżną
Ewą.
Trędowaty Adam rozdrapuje swoje rany, liże
soki z wnętrza siebie,
orgia seksu kanibali. Ekstatyczne
ścierwa.
Płonie mapa wyspy Pana, nikt nie szuka
skarbu,
dotyk jeźdźców bezlitosnych śmierdzi tanią
bajką.
Śmierć jak Judaszowa sakwa, pełno tego
pośród ludzi,
Ale o to teraz chodzi. Sentymenty na
torturach wyzionęły ducha.
Czołgam się w kałuży krwi, bieżmo szepcze,
że to koniec,
nie poniesie nikt ciężaru, który na mnie
spadł. Zżeram abecadło ludzkich grzechów w
ciasnej samotności.
W bulgoczących krwią chodnikach, wymijają
się anonimowe groby,
ręce pucybuta śnią. Stratowany, dziwny
ludzik z epoki pramotłochu.
Nikt już nie próbuje zgadnąć, kim jest duch
z sąsiedniej bajki,
wojna ojców, synów, córek. Handel używanym
bratem.
Bóg się wstydzi, pląta w krzakach z tanim
winem za pazuchą.
Tyle mu zostało tutaj. U swych dzieci. W
Domu Ludzi.
Komentarze (1)
Nie wszystko zrozumiałam ale wiersz jest świetny!
Pozdrawiam!