Dwie po dziesiątej.
Miłość, jak gość niespodziewany,
nie w porę,
gdy łóżko nie zaścielone,
obiad ugotowany "na styk".
Nie na czas,
bo autobus goni,
równo pięć po 10tej, a już jest dwie.
Jak akwizytor,
co natrętnie puka do drzwi
i każe wyjść z łóżka,
który nie pójdzie
dopóki nie otworzysz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.