dwie Warszawy
...siedzę na Krakowskim Przedmieściu,
piję wodę lekko gazowaną
i jem przepyszną zapiekankę..
..na przeciw mnie kościół św.Anny,
stoi w słonecznych płomieniach
a nad Zygmuntem obłoki biało-różane, tworzą
dłonie złożone do modlitwy..
..nagle pojawia się tłum, skandujący
nacjonalistyczne hasła i jak gdyby
w jednej chwili, jednym momencie,
gaśnie cały warszawski romantyzm,
nie słyszę już babilońskiego rytmu-
tańca różnorodności,
który tak przecież lubię,
robi się szaro
choć kolor nieba szepcze inaczej...
S.S
ps. tytuł oryginalny- dwie warszawy.
Komentarze (17)
Świetne, ciekawie napisane.
Na szczęście na tyle razy co byłem w Warszawie nie
trafiłem na takie "tłumy"
Pozdrawiam:)