Dywanik kolorem różu usłany…
Zaglądaj do mnie, nawet kiedy w salonie... niezwykła jasność zapanuje...
Kiedyś wezwał mnie Stwórca na dywanik...
rzekł do mnie słowami delikatności piórka
wijącego się na wietrze... a z treścią
wagi ołowiu i twardości tytanu.
Stałem struchlały … nie czując nic
innego
jak ... drżenie ... czystość ...
wyjątkowość chwili...
a ciało nie miało wagi ...
dusza unosiła się …
a to spadała na szali ...
wskazując ... mój kolor ...
przypisany...
róż…
magii … przyrody.
I od tej chwili ... uskrzydlony...
rozmawiałem a to z psami ... kotami..
i innymi zwierzętami...
a skargi...wykrzykiwałem do ...
drzew ...ptaków...
a ONE ... odpowiadały
delikatnością i ciepłem...
a ciepła tego mi ciągle brakuje
i drżenia ... odczuwania.
02-10-2007r. 10;24
...bo tutaj możesz wyć i tupać... tak długo i tak mocno jak zechcesz.... by w moim półmroku... raz jeszcze zatęsknić do jasności...
Komentarze (1)
opisujesz niezwykłe chwile, takie pojednanie sie z
Bogiem jest u nas chyba zbyt rzadkie,przynajmniej u
mnie..swietnie obracasz piórem, słowa skrojone jak u
najlepszego krawca, ujmujący opis..