DZIECINNE MRZONKI
dzieci ulicy biegają po trawie,
ciężkimi twarzami padają
w pościel zimną nocą
momenty prawdy bywają gorzkie,
gdy serce woła o uczucie,
o miłość krzyczy bez ustanku
bezbarwne dni chodzą kalendarzową drogą,
mnogie wzruszając istoty świeże,
reanimują umarłe wierzenia
człowieczego głodu
Komentarze (4)
witaj, smutny wiersz fakty są niezaprzeczalne.
pozdrawiam.
smutny wiersz, ale ma w sobie to cos co zmusza do
refleksji :)
drugi wers dla mnie nieczytelny, nie mogę sobie
wyobrazić ciężkich twarzy, dlatego na razie bez
punktu, może do mnie dotrze - zrozumiem metaforkę,
wtedy wrócę.
Poza tym - czy tylko "dzieci ulicy" biegają po
trawie?? Teraz się zaleca deptać trawniki, co
wprawdzie mnie oburza, bowiem po to siejemy trawkę by
niosła radość i piękno swą zielenią, ale wszystko się
zmienia i kultura bycia też. pozdrawiam serdecznie.
Smutna jest rzeczywistość.Pozdrawiam.