dzieciom niewinnym
dzieciom z Biesłany
[ Dzieciom niewinnym ]
Ślepa nienawiść jak rzeka bez źródła,
suchą falą obłąkania wyciąga wilgoć z
łez,
porozrzucane ciała dzieci spowite
niewinnością,
to już nie kolor miłości , to barwa
śmierci.
W przerażonych oczach zastygły nieogolone
portrety,
spękane usta szeptające słowa modlitwy;
Świętość najmniejszych z bijących serc
bezwzględność serc skamieniałych.
A świat patrzy, tak bezradny i tak
daleki,
już tylko słowa, które dym gryzący
spowija;
na każdy z trzech dni niszczącego
cierpienia:
Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty.
Nadzy przed obliczem szyderczej hołoty
jak zwiastuny własnego krzyża dzieci
z Biesłany.
Matki naprzeciw wypalonych matek,
Ojcowie przeciwko obłąkanym ojcom.
Czerwony Archanioł z mieczem ognistym,
ponad wielkimi , wilgotnymi oczętami,
jak szaleniec uderzył w tą ziemię dniem
apokalipsy.
I pierwszy apel zapłonął w dwuszeregu.
Z piekła - w ogień , który nie oczyszcza
Brudem ślepej furii zdeptani w imię
wolności .
One tam poszły z radością , jak owce z
pastwisk podniebnych,
lecz ktoś je w umyśle swoim krwawą
naznaczył farbą .
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.