dzień jakich wiele
Dzisiaj widziałam roztargnionego faceta
Jego odbicie takie niedzisiejsze
wiejące trochę nostalgią, nudą
wpatrywał się złośliwie
w głuchą pustkę.
Ruszyła miejska kareta
przeżegnał się dziwnie szybko
niedbale
życząc sobie i innym miłej podróży.
Po cichu odmówił dwie koronki
i zniknął szybko w swych myślach.
Tęskniąc cicho do kury domowej żonki
Wiosenne światło złamało się na szybie
pokrzywioną smugą
bijąc po rozespanej twarzy.
Czego chcesz jeszcze ode mnie panie?
Komórkowe granie na czekanie.
Waśnie teraz musi
kraść mi bezczelnie
ostatnią chwilę ciszy.
Dusić
to piękno moje małe.
Przystanek.
Dzień zwykły dzień.
Pachnący niczym
lecz ktoś mnie dziś zaczepił na ulicy.
Wręczył czerwonego tulipana
i schował się za rogiem ze wstydu.
Dziś gonię chodniki
rwę z nieba motyle.
To dziś dzień kiedy widziałam
obrazek intrygujący
szedł on szła ona
niby zwyczajnie pan błądzący
ona zamyślona
Inteligent analizował kolorowe łamane
cyfry ciągnące karawanem
Pani rysowała usta w fuksji
Tłum szedł ciasno
lecz oni jakby wyżej
świetliści nieba bliżej
Na brackiej stało się jasno.`
Komentarze (2)
Ciekawa opowieść. Pozdrawiam:)
podoba mi się...pozdrawiam