Dzień życia i śmierci
Dzień mojego urodzenia
Był zwykłym, szarym dniem.
Ludzie nie kryli zdumienia,
Gdy zobaczyli nową mnie.
Pierwsze lata dzieciństwa
Płynęły ciężko, mizernie.
Rodzice bili co dnia,
Czułam się coraz mniej pewnie.
Ludzie wiecznie dokuczali
I dręczyli mnie.
Pragnęłam tylko jednego -
Tym była śmierć.
Dzień mojej śmierci
Był zwykłym szarym dniem.
Ludzie nie kryli zdumienia,
Gdy zobaczyli, że nie ma już mnie.
Odeszłam w krainę życia,
Bo czym było życie na ziemi?
To było koszmarne piekło
I inni o tym wiedzieli.
Odeszłam,
Bo po co mi było żyć?
Ostatnią rzeczą był uśmiech
I do ludzi skierowany list.
'Choć życie od zawsze miało czarną
barwę,
Psuliście mi go na siłę,
Nie bardzo zdając sobie sprawę,
Co ze mną robicie.
Tak więc odchodzę
Zostawiając szary świat
Mówiąc tylko,
Że wybaczam wam straconych pare lat.
Mimo, że zaznałam tyle smutku i goryczy,
Z tego życia
Wiele radości wam życzę.
I wspomnijcie czasem tą dziewczynę,
Która umierając w męce,
Potrafiła śmiać się i wybaczać.
Nawet całe stracone życie.'
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.