Dzień z życia Syzyfa
Syzyfem jestem
I nic co syzyfowe obce mi nie jest
Ten głaz ten szczyt
Najmniejszy rowek i kamień
Recytuję co dzień
Krew na mych dłoniach
Zaschnięta już dawno
Jak wyrzut porażki spogląda na mnie kątem
oka
Każdego ranka
Otwiera się świat i niebo
Pełne ptaków wydaje się być
Na wyciągnięcie ręki
Każdego wieczora
Ze szczytu widzę przez chwilę
Prometeusza w kajdanach
Każdej nocy
Zasypiam na dnie Tartaru
Budzę się u podnóża
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.