Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Dzikie konie - baśń

Tym razem dla wytrwałych :)) Moja pierwsza próba w prozie - baśń. Bardzo mi zależy na Waszej opinii.


Hen daleko, za górami, za siedmioma lasami, w bardzo dawnych czasach, istniała kraina, o której dziś nikomu by się nawet nie śniło. Każdy, kto przybył w te strony, przecierał oczy z zachwytu. Na wzgórzu, otoczonym cudownymi lasami, pełnymi niezwykłych drzew i bajecznie kolorowych kwiatów, wznosił się niewiarygodnie piękny zamek, biały, z wielobarwnymi wieżyczkami, okazałymi krużgankami, z drogą wysypaną perłowym piaskiem, która prowadziła wprost do bramy ze szczerego złota. W zamku żyła sobie spokojnie, otoczona przepychem, jedyna córka królewskiej pary. Przecudnej urody to była dziewczyna, długie blond włosy w falistych puklach spływały po jej plecach aż do pasa, twarzyczka delikatna, wielkie oczy o niespotykanym odcieniu błękitu, usteczka jak maliny, które zawsze się uśmiechały, oto cała ona. Do tego stroje, które przyprawiały o zawrót głowy. Miała pełne szafy sukni z najdroższych materiałów, w niezwykłych kolorach, zdobionych szlachetnymi kamieniami. Nic dziwnego, że kiedy wyszła z zamku, wszystkie twarze zwracały się w jej stronę, a niejedno męskie serce skradła na zawsze. Ona jednak nie szukała miłości, było jej dobrze tak, jak żyła. Bała się, że kiedy opuści zamek, może już nie być otoczona takim zbytkiem.
Nie wiedziała biedna Nadina, że jej los został przesądzony już wiele lat temu, kiedy jako maleńkie dziecko zachorowała na nieuleczalną chorobę i lekarz dawał jej zaledwie kilka dni życia. Rodzice szaleli z rozpaczy, a doktor bezradnie rozkładał ręce. Kiedy wieść o chorobie maleńkiej królewny rozeszła się po królestwie, zgłosił się do zamku czarnoksiężnik, mieszkający w pobliskim zamczysku, do którego nikt nie miał odwagi nawet się zbliżyć.
- Uratuję waszą córeczkę, będzie żyła i nigdy już nie zachoruje, ale mam warunek – powiedział Klerton, czarnoksiężnik o złym sercu.
- Jakiż to warunek? – zapytali udręczeni rodzice. - Zgadzamy się na wszystko, byle córeczka żyła.
- Zatem słuchajcie, oto mój warunek. Nadina będzie żyła z wami w zdrowiu przez 18 lat. W dniu jej osiemnastych urodzin wyjdzie za mnie za mąż i zamieszka w moim zamku – rzekł z wyraźnym błyskiem w złych oczach. Rodzice nie mieli wyjścia, zgodzili się na propozycję czarnoksiężnika, mając nadzieję, że zdarzy się cud i nie dojdzie do spełnienia danego słowa. Czas jednak płynął nieubłaganie i oto osiemnaste urodziny księżniczki zbliżały się wielkimi krokami. Musieli przygotować córkę do tego, co miało nastąpić. Kiedy Nadina poznała całą historię, zrozpaczona uciekła z zamku, mając żal do rodziców, że tak łatwo zdecydowali o jej życiu.
- Lepiej, żebym wtedy umarła – wykrzyczała, zanim opuściła cudowny zamek, w którym dotąd wiodła beztroskie, wygodne i dostatnie życie. Błąkała się kilka dni po lesie, zrozpaczona, głodna i zdesperowana. Gotowa była umrzeć, niż zostać którąś już z kolei żoną podłego czarnoksiężnika. Nagle ujrzała małą chatkę, ukrytą pośród zarośli. Podeszła bliżej i zobaczyła chłopaka. Nie był to książę, tylko zwykły drwal, ale za to jaki piękny! Nieczułe dotąd serce królewny zabiło gwałtownie. Zakochała się od pierwszego wejrzenia. On dostrzegł ją dopiero po chwili, kiedy skończył ścinanie drzewa. Najpierw oślepił go blask brylancików, którymi pokryta była mocno już podniszczona suknia dziewczyny, a potem… potem spojrzał jej w oczy i brylanty przestały się liczyć. Liczyła się tylko ona, dziewczyna jak ze snu.
- Kim jesteś cudowna istoto, syreną, driadą, czy sennym marzeniem ? – rzekł zachwycony Jang.
- Jestem królewską córką, właśnie uciekłam z zamku, bo…
I opowiedziała zdumionemu drwalowi całą swoją smutną historię. Wiedział już, że zakochał się w tej niezwykłej dziewczynie i zrobi dla niej wszystko, byle tylko była szczęśliwa. Nadina tymczasem myślała, że nic nie może jej uratować, bo dzień jej urodzin był nazajutrz i z pewnością Klerton użyje całej swojej magicznej mocy, by ją odnaleźć. Powiedziała o tym Jangowi, który zaczął się zastanawiać, co robić, by ocalić ukochaną. Nagle sobie przypomniał.
- Nadino, jeśli mi ufasz, chodź ze mną w pewne miejsce – rzekł do załamanej dziewczyny, która bez wahania zgodziła się z nim pójść.
Długo przedzierali się przez gęsty, ciemny las. Królewna potykała się w ciemności, krzyczała przerażona, słysząc dziwne odgłosy, co rusz wydawało jej się, że widzi jakieś cienie, czasem w mroku błysnęły złowróżbnie dzikie oczy. Jang widział, jak bardzo jest przerażona, przytulał ją więc i dodawał odwagi: „Jeszcze trochę najdroższa, wytrzymaj”. I oto nagle rozjaśniło się, rozsunęła się kurtyna z drzew, a ich zdumionym oczom ukazała się cudowna łąka, bajeczna, kolorowa, pełna kwiatów, motyli, ptaków i przyjaźnie nastawionych zwierząt . Nadina pomyślała: „Umarłam i trafiłam do raju”. Szybko jednak ocknęła się z zadumy, bo przed nią stanęła okropnie brzydka wiedźma. Dziewczyna krzyknęła przerażona, ale Jang ją uspokoił, mówiąc, że jest to przyjaciółka jego zmarłej mamy, zielarka i czarownica. Stara kobieta już wiedziała, po co przyszli, obserwowała ich w swojej czarodziejskiej kuli od czasu, gdy weszli na jej teren, wiedziała też, że Klerton jest już bardzo blisko i lada moment wpadnie na jej łąkę.
- Nie ma czasu do stracenia, czarnoksiężnik zaraz tu będzie, nie zdążycie się już nigdzie ukryć. Jest tylko jeden sposób, by was ocalić. Zamienię was czarodziejskim eliksirem w zwierzęta, na przykład w dzikie konie. Co wy na to?
- Ratuj nas – krzyknęła królewna. - Kochamy się, ale nigdy nie zaznamy spokoju, bo podły Klerton wciąż będzie nas ścigał, dzikie konie to piękne i wolne zwierzęta, będziemy mogli być na zawsze razem – przekonywała ukochanego. Ale jego nie trzeba było przekonywać, dla niego liczyło się tylko szczęście i bezpieczeństwo dziewczyny. Wiedźma wahała się jeszcze, znała uboczne skutki czarów, wiedziała, że jeśli miłość młodych nie jest wystarczająco mocna, czysta i bezinteresowna, czar nie zadziała, a oni wszyscy wpadną w łapy okrutnego czarnoksiężnika. Nie powiedziała im tego, miała nadzieję, że miłość zwycięży zło. Rzekła więc:
- Pamiętajcie o jednym. Zaklęcie i eliksir działają tylko w jedną stronę, nie ma powrotu, a ty księżniczko będziesz mogła jeszcze tylko raz przemówić ludzkim głosem, sama będziesz wiedziała kiedy.
- Zgoda – krzyknęli oboje.
Czarownica czym prędzej wypowiedziała zaklęcie i podała im do wypicia eliksir. Czas zatrzymał się na moment, wszystko wokół zawirowało, kula gwieździstego pyłu otoczyła zakochanych, a kiedy zniknęła, oczom wiedźmy ukazała się para przepięknych, białych jak mleko rumaków. Miały duże, błyszczące oczy, w których odbijała się prawdziwa miłość, czułość i oddanie. Długie, jasne włosy Nadiny spływały teraz białą grzywą po smukłej szyi klaczy. Nie było śladu bogactwa, przepychu. Nie było biżuterii i drogich strojów, tylko czyste, niczym niezmącone uczucie. Konie spojrzały sobie w oczy, skinęły w podzięce głowami wiedźmie i pogalopowały przed siebie. W samą porę, bo na polanie ukazał się czarnoksiężnik ze swoimi ludźmi. Zapytał wiedźmę, czy nie widziała królewny, bo tu trop się urywa, ale czarownica przecząco pokręciła głową. Wściekły Klerton próbował jeszcze swoich czarodziejskich mocy, ale na nic się to zdało, odjechał więc złorzecząc do swojego zimnego zamczyska.
Królewska para długo szukała swojej ukochanej córki, niestety bezskutecznie. Stara, dobra wiedźma widziała czasem w swojej czarodziejskiej kuli króla i królową, którzy nie potrafili pogodzić się ze świadomością, że skrzywdzili swoją ukochaną córeczkę, choć przecież chcieli dla niej jak najlepiej. Królowa płakała ciągle i zadręczała się myślami o tym, jaki los spotkał jej dziecko. Czarownica ulitowała się nad udręczonymi rodzicami i posłała do nich swoją ulubienicę, małą papużkę, która tak długo krążyła wokół nich, aż zrozumieli, że powinni pójść za nią, bo wyraźnie wskazywała im drogę. Podążyli więc za ptakiem drogą, którą wcześniej pokonała ich córka, aż w głębi lasu dotarli do rajskiej polany, gdzie pasła się para przepięknych, białych koni, a obok nich brykał mały źrebaczek. Konie wyglądały na bardzo szczęśliwe. Nagle klacz podeszła do nich, już wiedziała, że to jest ten jeden jedyny raz, kiedy przemówi jeszcze ludzkim głosem.
- To ja mamo, tato, wasza córka Nadina. To mój mąż Jang i synek Prince. Jesteśmy tu bardzo szczęśliwi. Nie mamy złota, ani wspaniałego zamku, naszym bogactwem jest miłość i wolność. Kocham was i nie mam do was żalu, bo gdy sama zostałam matką, zrozumiałam, że gdyby synkowi coś groziło, zgodziłabym się na wszystko, by go ratować. To moje ostatnie słowa, od teraz będę już tylko koniem, ale za to jakim szczęśliwym – powiedziała i roześmiała się radośnie.
Król z królową często zachodzili na cudowną polanę, przytulali się do pasących się tam koni, ona czasem czesała długą, białą grzywę klaczy, a on bawił się z małym źrebakiem i tak mijały im lata w szczęściu i radości.
A jeśli chodzi o czarnoksiężnika, to podobno źle skończył, ale jak, nikt nie wie, bo to przecież nie o nim opowieść.

autor

fatamorgana7

Dodano: 2019-02-11 18:42:09
Ten wiersz przeczytano 2259 razy
Oddanych głosów: 51
Rodzaj Bez rymów Klimat Romantyczny Tematyka Dla dzieci
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (43)

Pani L Pani L

Super.
Nie ma dłużyzn, przesadnego klepania metaforycznych
cukiereczków.
Jestem zachwycona, masz talent, wykorzystaj go i pisz
również prozę.
Pozdrawiam.

Pan Bodek Pan Bodek

Malgorzato, zachecam mocno do kontynuacji rowniez tej
formy.
Przenosisz w swiat dzieciecych lat. Chce sie czytac.
Pisz, pisz !
Serdecznosci :)

Janusz Krzysztof Janusz Krzysztof

"naszym bogactwem jest miłość i wolność".
Czyli żyli długo i szczęśliwie. Fajna baśń.
Pozdrawiam.

Babcia Tereska Babcia Tereska

Małgosiu, bardzo ładna baśń, miło było przeczytać.
Pozdrawiam

Chicago Chicago

Baśnie to piękna forma prozy, ale ile w niej
poezji.Dorośli bardziej lubią baśnie niż dzieci. Sam
wracałem wielokrotnie do Andersena.Ale mówmy o Twojej
baśni. Poczułem się na prawdę jak sześciolatek.Pisz
takie baśnie i walcz o ich edycję, by nasze wnuki i
prawnuki nie wychowały się na koszmarnych
dobranockach,zabawkach i ogłupiającym
internecie.Jestem oczarowany fabułą i kształtującymi
wrażliwość opisami.Jeszcze więcej będę moł powiedzieć
jak córka przeczyta ją swoim dzieciakom i co oni na
to.

krzemanka krzemanka

Miło było przeczytać. Pozdrawiam autorkę:)

M.N. M.N.

Cudna baśń i przeczytałem ją jednym tchem... masz
talent również do prozy Fatamorgano, pozdrawiam
serdecznie :)

PLUSZ 50 PLUSZ 50

próba udana...
+ Pozdrawiam

Kropla47 Kropla47

Pięknie!bardzo na tak;)

fatamorgana7 fatamorgana7

Dziękuję Zenku, za opinię i za wytrwałość w czytaniu
:)
Miłego wieczoru :)

Zenek 66 Zenek 66

Dla mnie to cudeńko Gratuluję Małgosiu

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »