Dzisiaj
dzisiaj spojrzałem w lustro
i nie ma tam mego odbicia...
zapadło się, wchłonęło
w wewnętrzną linię życia
już nigdy nie... – te słowa
prześladują mnie od chwil paru
jak natrętny kot włażący na kolana
który łatwo nie zrezygnuje
z drapania ostygłych już powiek
dłoń bezwładna nie podniesie się
by go przepędzić stary był ten fotel i
tak
pewnie go wyrzucą jak grudkę sumienia
do urwistego dołu - stuknięcie – i
później
już nic.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.