Dziurawa dusza
Błądząc w kurzu nieświadomości,
przedzierając się ze światłem umysłu w
dłoni,
szukam prawdy o sobie samej.
Pokonuję kręte ulice- uliczki,
zaklejone plastrem znieczulenia,
by nigdy więcej nie czuć bólu,
gdy wchodząc na krawężniki
rzeczywistości
potykam się o wystające na nich
problemy.
Rozrywam o ostre kanty domów z czerwonej
cegły swoją duszę,
niczym płótno- da radę załatać.
Naklejam więc jedną myśl, drugą,
nakładam warstwami, lecz...
Dziurawa dusza pochłania je wszystkie.
Ulice- uliczki i krzywe chodniki,
nawet cegły czerwone wpadają w wirujący,
czarny lej kończąc historię swojej
egzystencji.
I dłoń ściskająca jedyne światło...
Szum... Szelest... Trrrrach...
Świat zniknął...
Ciemność duszy została na drzewie.
Spadnie jak liść,
gdy tylko jesień przyjdzie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.