Dziwna miłość.
Wytrysk słów niepokornych wbrew zamiarom
nastał,
wymiociny określonego rozkładu wyrazów,
pakty ciemno jasne zawierane warunkowością
absolutu.
Bezwarunkowe uniesienia - przeniesienia,
od wypadków upadku i lotu poprzez wzlot.
A nawet o wiele więcej niż sięgniemy.
Czymkolwiek.
Od przypadku i od zamiaru. Gdziekolwiek.
Dziwna miłość czasami pełna w pełni i
czysta jak puste krajobrazy bez wyrazów.
Nawet to zakreślane dno nosi na swych
szatach znaki i klucze,
zaklęcia klątwy przekory szepty o
tajemniczych właściwościach.
Dziwny pęd [popęd] gdzie brak towarzystwa
poruszonego wiatru.
Dziwna ta rzeka, która jest niczym podana
na zgodę ręka.
Dziwny los nam bozia w tym zamszowym
futerale podarowała.
Dźwięk tłuczonego szczęśliwie szkła
pewien rodzaj szczypty,
gdzie wszystko mieści i zaczyna się po
trochu.
Elementarnie wstydliwie w pozorach
wzgardliwie,
intymnie dopełniający się czas.
Czas pełen rodzajów przypadku chwili
momentów elementów.
Dziwny jest ten czas.
Słodycz łez w tańcu na cebulowych
polach.
Oto rodzaj porwania.
Słowo spad, który już nie okryje się hańbą
i niedorzecznością,
bo z innej materii pochodzi
wykluwając się odrębnie,
poza Tobą w ułamkach osobistej żeńskiej
uniwersalii.
W dziwnej samotności,
w dziwnej tęsknocie, a powszedniej
pszenności.
Jedno znacząco i poza sumą wszelkich odmian
wielo znaczenia.
Taka dziwna miłość na nasze głowy
opadła,
dzikim miodem napełniając naszych serc
jarość.
[Wśród pochmurnych krzewin, gdy rozstaje nagłe się krzyżują – Moja cisza się odradza, moja młodość kwitnie w dobrym cieniu.]
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.