Dziwny stan
Zaszło już słońce i mrok spowił świat
Plecami odwrócił się do brata brat
W pustym pokoju pośród kurzu i mgły
Osamotniona świeczka wciąż się tli
Targa nią smutek targa nią gniew
Lecz płonie wciąż wszystkiemu wbrew
Jedyne ciepło to to które w sobie ma
Wie że innego nikt nie może jej dać
Tak samotności mijał dzień za dniem
A ona w sobie spalała wciąż się
Gdy zbrakło sił odeszła nadzieja
Chociaż prosiła by jej nie zabierać
Wzięła ze sobą miłość pod rękę
I wiarę w to że skróci jej mękę
Skulony w kącie odarty ze złudzeń
Czy wciąż śpię jeszcze czy się obudzę?
Wpatrzony w świecę póki tak jasna
Zamigotała .... zgasła
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.