Efekt Motyla
Ten ironiczny uśmiech...
Kiedy to się skończy?
Znowu szydzą, krzyczą, błaznują.
A ja,
Znowu sam po środku chaosu
Ta czerń i biel jednocześnie
Do czego to dąży?
Implozji?
Eksplozji?
Niewyobrażalnej zmiany materii?
Roztrzepane skrzydłą motyla,
uderzają z tak ogromną siłą,
Że całe serce mnie boli.
Znowu ucieka i na zakrętach wywołuje
tornado
Tym swoim trzepotem.
A potem?
Znowu miażdży
Najpierw żyły, tętnice
A potem serce
I dalej unika konfrontacji...
Komentarze (1)
Wiersz fajny.Dopracowałabym ort.