egocent
Z wąskiej uliczki gdy ciemność nocy
pogłębia się w otchłani jasności
Wyłania się stary zmęczony życiem Konrad
trzymając laskę w reku
Na smyczy prowadzi szczura którego ma
zamiar zjeść na śniadanie
Ludzie widzący starego kloszarda kiwają
głową i odchodzą dalej
mrucząc pod nosem wielki Konrad
wybawiciel, Król i Bóg
Obłoki na niebie ciągle utrzymują cień nad
starym człowiekiem,
który dotarł do serca Boga i ujrzał jego
bezwładność
Dzieci bawiące się na podwórzu plują i
wyzywają go od nieudaczników
i bezbożnych rzucając w jego stronę
kamieniami krzycząc-umieraj jak Bóg, zobacz
jaki on słaby. Zmęczony nieudanym życiem i
wielką porażką popełnia samobójstwo na
schodach do klasztoru.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.