EGZYSTENCJA
....wkraczając w dorosłe życie...
Miasto szare brudem mnie otacza,
ulice bezduszne chłoną istnienia,
ludzi zwykła codzienność przytłacza,
w powietrzu unosi się smuga
marzenia…
Tysiące ludzi ulicami gdzieś mknący,
każdy bez twarzy i każdy bez duszy,
gaszą uśmiech gdzieś we mnie drzemiący,
który przygnębienie energią swą
kruszy…
Nie ma miejsca na piękno wzniosłości,
na barwę uczuć i kolory marzenia,
nie ma czasu na precyzję doskonałości,
bo życie pochłania wspomnienia
istnienia…
Wśród zgiełku zwykłej codziennej wrzawy
i ludzi poniekąd gdzieś zabieganych,
zniknęły na zawsze już rozkosze zabawy,
odpłynęły rzeki myśli wygnanych…
Gdy mrokiem nadchodzi śmierci czas
i rzewnie płacze zawsze bliska rodzina,
nie ma już piękna i namiętności w nas,
bo po pokorę przyszła porachunku
godzina…
I tak człowiek umierając, odchodzi ze
świata,
pozostając jedynie zapomnianym
wspomnieniem,
podczas gdy innych nadal życie
przygniata,
on z czasem zmienia się w żyjące
marzenie…
...i rozmyślając o jego zakończeniu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.