erekcjato objęte ramą od roweru
na dębowej desce oddaję się w wieczyste
uzytkowanie ryżowej szczotce
i wilgotnym językiem układam twoją na
wieczność zmierzwioną szorstkość
wiedząc że tylko z nią mogę spokojnie dojść
na zakończenie świata
byc może nie płacąc za wątpliwe nic i
możliwe wszystko
wyhaftowaną łzami sąsiadki niehigienicznie
mokrą chusteczką
z podliczonym nocą w górnym rogu od rana
zaspanym baranem na owcy
chociaż czytając rzeczpospolitą czasem nie
opuszcza mnie wrażenie
ze ty i on macie wspólnie urodzony
mianownik
wcale nie sprowadzając się ze schodów za
jedną rękę
do elektrycznie porażającego licznika
bo siedząc po pólnocy za długo w ciepłej od
oligoceńskiej wody wannie
nie chcę twojego trzaskającego sztucznym
śniegiem chłodu
podgrzewać zepsutą zapalniczką z tylnej
kieszeni
żeby w niepozapinanym kożuchu zobaczyć jak
piżdzi w kieleckim
bez majtek tłumacząc swoim pośladkom przy
zaparowanym lustrze
że to tylko przeciąg a my codziennie
przylegamy do siebie
na zdjęciu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.