Faltar
Był las zielony i słoneczne pola
Był dom rodzinny i idylla błoga
Tkwi we mnie strach przed zimną nocą
Umiera miłość do jednego Boga
Kto znajdzie szlak kamienny we dnie
Gdy czas głupawo się zatrzyma
Kto apollińskie muzy dojrzy
Odnajdzie prawdy, których nie ma
Kaskada wspomnień blaskiem dyszy
Wiruje sen jak liść na wietrze
Zapomnę o tym co się dzisiaj przyśni
Zapytam o to co się zdarzy jeszcze
A rozum jak banita stary
Wygnany z ciała szuka drogi
Obmywa go wodospad myśli
I tak wraca do pożogi
"Kto ranek ów w krypcie anielskiej
Przemieni w wieczór"- nieraz wołam
Upadam znów, podnoszę, płonę...
...był las zielony i słoneczne pola...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.