Filmowa inspiracja
Witam Was kochani i serdecznie pozdrawiam.
Dziękuję też pięknie, za miłe i ciepłe w
treści komentarze. Proza którą dziś
prezentuję, to częściowe streszczenie
filmu, który z czystym sumieniem mogę
polecić. Ma on też dalsze części, równie
piękne, wzruszające i ciekawe. Dla
zainteresowanych, podaję link na youtube
https://www.youtube.com/watch?v=e0EHqP84pi4
Był piękny pogodny dzień, kiedy to Aaron
wraz Marty podążali na zachód. Wyruszyli z
dużego miasta, aby osiedlić się na
granicznych terenach Ameryki. Wyprawa wraz
z całym dobytkiem była dość męcząca i
uciążliwa, a droga piaszczysta i wyboista.
Do dyspozycji mieli tylko kryty wóz z
końmi, który to raczej komfortowej podróży
nie zapewniał. Kiedy właściwie nie byli
jeszcze do końca świadomi kresu swojej
wędrówki, okazało się, że właśnie znaleźli
swoje miejsce na ziemi - tu postanowili
wybudować swój dom i wychowywać dzieci. Po
pierwszej nocy którą spędzili w namiocie,
Aaron zauważył że uciekł im jeden z koni.
Nie namyślając się długo, ruszył w pościg w
ślad za nim. W między czasie Marty
przygotowywała śniadanie i z
niecierpliwością oczekiwała męża. Kiedy
dostrzegła zbliżającego się na koniu
jeźdźca, była pewna że wraca Aaron.
Niestety, był to nowo poznany sąsiad, który
znalazł jej męża martwego. Kobieta nie
mogła uwierzyć w to, co na własne oczy
zobaczyła. Śmierć męża, była dla niej
prawdziwym ciosem i nie wyobrażała sobie,
co teraz sama pocznie. Najlepszym dla niej
wyjściem z tej tragicznej sytuacji, a
jednocześnie dość radykalnym krokiem, było
natychmiastowe zamążpójście. W podobnej
sytuacji jak i ona, znalazł się pewien
mężczyzna o imieniu Clark - też został
wdowcem i to z dziewięcioletnią córeczką
Missie. Co prawda ślub można było odłożyć
na jakiś czas, ale jedyny ksiądz w tej
okolicy który mógł udzielić im ślubu, miał
właśnie wyjechać i wrócić dopiero na
wiosnę. Biedna Marty, dopiero co pochowała
męża, była poniekąd zmuszona wyjść za mąż
(dla jej dobra) po raz drugi. Ślub odbył
się niemal natychmiastowo, a dzięki temu,
miała już dach nad głową. Trudne to były
początki zarówno dla niej, jak i
teraźniejszego męża i jego córki, która
była dość krnąbrną na pozór dziewczynką.
Mijały tygodnie a relacje między Marty a
Missie, były dość napięte. Któregoś dnia,
kiedy to Marty podejrzała przez przypadek
że małej podoba się jej różowa sukienka,
postanowiła ją przeszyć i podarować
dziewczynce. Missie była oczarowana tak
wspaniałym prezentem i od tego czasu,
relacje między nią a macochą, znacznie
poprawiły się. Cdn.
Komentarze (22)
Bardzo ładna proza, zainteresowaniem przeczytałam.
Pozdrawiam:)
Witaj Isiu, pozdrawiam Ciebie bardzo pięknie i
gratuluję "Zieleni". Tak trzymać!
Życzę przyjemnej niedzieli:-)
Ad rem-
Z wiekim zainteresowaniem przeczytałam pięrwszą część
prozy. Akcja nabiera rumieńców. Przechodzę do kolejnej
części.
Serdeczności:-)
Niesamowita historia.Miłego dnia, :)
Pozdrawiam.
Filmu nie znam a historia niesamowita.
Pozdrawiam Isiu :)
Miłego dnia :)
Witaj Irenko!
Piękna proza...
Pozdrawiam cieplutko i promiennego dnia Kwiatuszku:)
Świetna proza!
A film obejrzę:)
Pozdrówka
Piękna proza Isiu, a film kiedyś oglądałam,
rzeczywiście warto:)
To twoja specjalność Isiu - bardzo ciekawie się
zaczyna. Pozdrawiam dziękuję za komentarz
Wpadłam na chwilę, żeby poczytać Twoją ciekawą prozę.
Miłego dnia, Irenko :))
(: Pozdrawiam
Bardzo ładnie! Pozdrawiam!
Ładnie się zaczęło, bez szczególnych nudnych opisów,
akcja ze startu. Czekam na cd.
bardzo dobry początek ..czekam na dalszy ciąg ..