frezja
w centrum miasta na ulicy
leżała frezja,
smukła, biała
zmarzniętych płatków nikt nie liczył
już ją kałuża
przytulała
z bukietu kwiatów wyrzucona
samotna,
z płatkiem śniegu zimna,
wygląda skromnie,
zamyślona
spogląda w chmury
tak niewinna
podniosłam ją ,
chciałam by kwitła
i żeby dla mnie znów pachniała
lecz ona jednak wodzie zimnej
ostatnie płatków tchnienie
dała
tych kilka pączków,
jeszcze małych
na mróz skazanych
przemówiło.
zachowam kwiaty
na kilka chwil
bo twoje serce
znów odżyło
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.