Gadzina
Za kilkoma drzwiami, za trzema biurkami,
Nieopodal okna, w fotelu na kółkach,
Siedzi jeden "facio", klika klawiszami,
Za murem papierów stojących na półkach.
Człek to niewyględny, w obyciu surowy,
Z natury posępny, z wyboru samotny,
Z przepastnych pieleszy nie wyściubia
głowy,
Ciągle czymś zajęty, chronicznie
markotny.
Skryty w ciemnej jamie, jak podła
gadzina,
Dybie na wędrowców w życiu zagubionych,
Jadem z wrednej paszczy dusze im
zaklina,
Spycha złem w czeluście ludzi
potępionych.
Ten potwór biurowy, z największą
perfidią,
Pasje przeohydne na pięknych stosował,
Było to dla bestii swoistą religią,
Za ciała brzydotę w ten sposób
pomstował.
Ale jak to już bywa, nie był zbyt
ostrożny,
Spotkał na swej drodze nie kiepskiego
zucha,
Któremu nie straszny jego wygląd groźny,
Od niego to bestia zaklęcia wysłucha.
Piękna ponad miarę gada pokonała,
Ostrzem mięty głosu, puklem złotych
włosów,
Ciepłem, dobrym sercem zło zaczarowała,
Gadzina nie zniosła tak dotkliwych
ciosów.
Siłą odurzona pięknej argumentów,
padła nieprzytomna, na stertę
papierzysk,
Legły strzępy murów w niepamięć odmętów
Taki był to koniec gadziny grabieży.
Tu "facio" się ocknął, sen prysł
niespodzianie,
Z trudem się obronił przed spadkiem z
fotela,
Lecz czy gad zrozumiał swego snu
przesłanie,
Czy jest w stanie stłumić instynkt
niszczyciela?
Wraca śpioch do pracy, nurza się w
drobiazgach,
Sterta dokumentów głowę przytopiła,
Chyba nie pamięta, wróciła do gniazda,
Może znów na kogoś się tam zaczaiła.
Komentarze (1)
Okresliłeś wiersz - bajkę jako wesoły, czy aby
napewno? Mnie przytłoczył smutkiem, smutkiem tego
zamkniętego w sobie człowieka, odizolowanego na własne
życzenie...