Garść ziemi
Nie lubię dni, gdy umierają
moi znajomi lub po prostu ktoś
z rodziny, czy inny mijany
na ulicy. Znów trzeba oglądać gazety
pełne nekrologów jak czarno-białe filmy.
Chodzenie na pogrzeby, trumienne
fotografie, picie wódki za życie
wieczne i facet z kazaniem w czerni
brzęczącym jak miedź w uszach.
Trzeba być smutnym, płaczliwym,
współczującym. A za drzwiami się mówi:
ten to, a ten chodził i kradł,
już w dzień ją bił, a ta go zdradzała,
o czym cały blok huczał jak nabrzmiały
balon.
Być może niektórym to pomaga
w pogodzeniu się i akceptacji, poznaniu
Boga czy czymkolwiek. Mnie to napawa
tylko myślą o utraconych marzeniach,
o których mówiło się wieczorami
pijanymi. Ja też rzucam garść ziemi...
Za marzenia...
Komentarze (4)
dobry wiersz tak jak za plecami się rozmawia...czysta
prawda...pozdrawiam
smutne, rzeczywiste...zamyśliłam się przy Twoim
wierszu,pięknie.
spojrzenie na śmierć poprzez zachowania po Wiersz żyje
myśl nowa i szczera Nieraz obraz dna zjawiska niszczy
wrażliwość Dobry:)
"rzucam garść ziemi...
Za marzenia..." ciekawy, refleksyjny wiersz