Gdybanie
Gdybanie
--------------
nauczyłam się prozy jak obróbki na drutach
bułki wychodzą masłem smarowane bo taniej
przeliczam i milczę gdy gotuję zupę
z przyzwyczajenia rozdaję ryż czasem
chleba naszego
nie każdy go ma i dach nad głową ciężarem
niebo to nie strach
to opoka która się lituje gdy susza
deszcz i wtedy wilgotnieją usta
rozpraszam się jak wiatr nad ranem
zbieram pajęcze nitki tkam dzień
na różowych zakolach jutrzenki
zielony piach ociąga się wiosną
lato zaczyna zamierać na obrzeżach złoto
gdy brzoza kurczy korzenie
mniej mnie za każdym rogiem złudzeń
lipowy smak miodu uzbierały pszczoły
ulepią oczodoły z wosku
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.