gdzies głęboko
Jestem koloru ślepego nigdy nie mogąc
sięgnąć tego czegoś.
Leżąc w ciemnościach gładząc łzy chciałbym
żeby to trwało na niby.
Gdyby los pozwolił mi przejść przez most
idąc na wprost.
Coraz ciemniejsza staje się każda noc coraz
dłuższa.
Wychodzi coś z wnętrza brakuje powietrza
może gdzieś jest lepsza…
Inność budzi złość w tym nie ma miejsca na
miłość.
Ciągła zawiłość w środku nic już nie jest w
porządku.
Wszystko gaśnie wszystko umiera goni
potrzeba.
Nadal nie ma motywu podjąć się czynu.
Z dymu znika rodzi się panika życie
umyka.
W moim sercu mieszka ktoś ,kogo nikt nie
kocha.
Ucieka do krainy gdzie nikt nie pyta ,czemu
twa twarz jest tak rozmyta.
Gdzie głos dźwięku umyka stronic życia nikt
nie czyta.
Tylko na ręczniku twarz odbita z czasem i
ona wysycha.
To nie pycha ani ułomność tylko zbyt duża
skłonność.
Nie ma już miejsca na godność.
W mojej duszy mieszka ktoś ,kto ma już dość
wiecznego słuchania.
W tym skłonność do kochania jednak coś
czemuś zabrania.
Nie ma oddania sypię się ziarno po ziarnie
przygniatając mnie tak marnie.
Zbyt starannie na cudze serce się
garnie.
Czernie pokrywają coś we mnie. Ranią tak
głęboko.
Wszędzie mokro od krwi to mnie takim
czyni.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.