Gdzieś na Dachu Świata
Pośród ośnieżonych szczytów
Himalajów,
swym blaskiem słońce zawstydza,
kraina zwana Szamballą.
Być tam, gdzie kropla rosy
jest czystsza niż prawda.
Gdzie oko zieleni nie ujrzy,
lecz zieleń, w jej nieskażonych barwach
zobaczyć może.
Być tam, gdzie drzewa tęczą
przyodziane,
tańcząc z wiatrem walca,
zapachem zapraszają
do wspólnej myśli.
Choć przez chwilę być tam,
gdzie znieczulone zmysły,
odnajdując prastarą sensoryczność,
rozsieją się po mym ciele,
by dać początek odrodzeniu.
Stąpałabym po tej krainie,
upijając duszę w wszechobecnej miłości,
niech odarta z grubej warstwy
zapomnienia,znów poczuje
jej nieziemski smak.
Ostrożnie kreowałabym myśli,
porządkując świadomość,
co słucha i tworzy.
Każdy mój zamysł to jej
pole modlitwy.
Skrywa tajemnice, legendą owiana
tybetański rajski ogród
duchowe miasto- Shamballa.
Komentarze (5)
Ciekawy obraz Himalajów, ja już tam nie dotrę, za
rzadkie powietrze nie dla mnie, ale wiersz zaspokoił
moją ciekawość - już troszkę poznałem dzięki
Tobie...powodzenia
chociażby jakiś treking wokół Annapurny... pomarzyć
zawsze można :)
Proszę, zabierz mnie ze sobą, choć na chwilę, to takie
piękne miejsce :-)(dziękuję za promyk słońca :-)
tak...tam by chciało się być...ładnie opowiadasz
Po przeczytaniu Twojego wiersza podzielam twoje
pragnienie, by się tam znaleźć. Bardzo ładnie napisany
wiersz i obrazowo. Pozdrawiam!