W głębi nocy
Ta noc wyciąga po mnie ramiona.
Niema aktorka natchnień, chęci.
Woła mnie ciemność, las uśpiony,
zbocza gór ciche, wiatru poszum.
Stoję nad stawem, a tam w oddali
potok przenikające śpiewa pieśni.
O tajemniczych, dziwnych tęsknotach,
zbłakanej duszy, szarpiącym sercu.
Coś we mnie się żali, skarżyć zaczyna.
Coś jak melodia na wpół przerwana
zmaga się plącze, wśród nut szamota
szukając harmonii, dopełnienia.
Już z nieba ciemnego jak atrament
gwiazdy utkały dla mnie płaszcz.
Ukryję pod nim nagość istnienia,
chwile zwątpienia, lęku smak.
A cichy powiew łez krople strąca,
skrywa je w garści jak cenny skarb.
Rankiem mi odda, włoży w kieszeń,
będą zapłatą, za ten z chmur płaszcz.
Z tomiku Tęsknoty wędrujące
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.