Głośne mysli porzuconych
Mojej jedynej miłości
Widzę Cię...Oczyma pragnienia
Widzę Cię...pod cienia powłoką
Chciałbym spełnić...wszystkie pragnienia
Lecz teraz to dla mnie potwornie wysoko.
Wierzył szczerze... nadal wierzy
Kochał Cie mocno... nadal kocha
Lecz w ciemnym pudle teraz siedzi...
Czekając na...szczęśliwego papierosa.
Głowa na nogach Twych smukłych leżała
Kilka słów prawdy, troche szczerości
Ty...nie widziałaś, jak serce mu drżało
Za sprawą uczucia...bez wzajemności.
Pamiętasz to szczęście, pamiętasz co
było?
Pamiętasz śmiech serca, pamiętasz go
jeszcze?
Pełne prawdy spojrzenia...to wszystko co
było?
Dziś...szukałem tych
oczu...dziś...znalazłem dreszcze.
Miłość...tak silna była
Ogień...płonął pożądania
Ta silna miłość...śię wypaliła
Nadszedł czas bólu...w nicości trwania
Musiało tak być, to nasze rozstanie
Epitafium dla serca nie wygłosiłem
Jeszcze mi powiesz "wróć do mnie,
Kochanie"
A ja odpowiem, "o to własnie walczyłem"
Uciekłaś jak Fenix, od pomostu na wodą
Goniłem Cię, gdy odleciałaś z mej ziemii
Potknąłem się jednak, bignąc tą drogą
By Fenix, co uciekł odrodził się z
płomieni.
Jestem kimś ważnym, kochanym dla Ciebie
Przyjacielem najlepszym, a zaraziem
biedakiem
Lecz chce nim być, pomagać w potrzebie
Nawet w problemach, z obecnym
chłopakiem.
Zadbany, stanowczy i z dobrą radą
Będę dla Cibie mimo przeciwności
By nie zranić Cię więcej słów potoku
szpadą
By rozpalić na nowo...płomień miłości.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.