Gołąb...
Usiadł gołąb na balkonie,
skubnął dziobem przy ogonie,
zagulgotał tak u – hu – hu,
grzebiąc dalej w swoim puchu,
potem niby tak ukradkiem,
puścił kleksa na posadzkę.
I odleciał tym zdziwiony,
że nie został pogoniony.
Ja się pytam, co by było,
gdyby mi się przydarzyło,
usiąść w gnieździe, jak ten głupek,
i narobić kupy, kupę.
Żądam zwykłej demokracji,
i przyznania mi tu racji,
bo gdy innym się pozwala,
czyjeś gniazdo tak pokalać,
to i ja też, nie bez złości,
chcę domagać się prawości.
Jeszcze długo bym tak prawił,
ale gołąb się pojawił,
i znów niby tak ukradkiem,
puścił kleksa na posadzkę…
Komentarze (1)
Podoba mi się bardzo ta satyra ... na prawdziwą
demokracje musimy jednak jeszcze trochę poczekać ...
niby jest ale to pozory !