Golebie serce
Pamieci tych, ktorzy odeszli tak nagle, w Katowicach...
Kilka golebi wzbija sie do lotu.
Lecz nie po to by leciec, a po to by
pozostac.
Leca w gore, bo stamtad lepiej widac co
wazne,
a co waznego jedynie ma postac.
Wzbijaja sie w gore, po to by zawrocic,
a wczesniej nieco skrzydla rozprostowac.
Rozgrzac sie ruchem po to, zeby potem
w zalomie glowke w skrzydlo schowac.
Sa wolne, choc wcale nie pragnely
wolnosci.
Zlaszcza takim kosztem, placac taka
cene,
„Coz mi po wolnego lotu
sposobnosci
Gdy cala do latania zatracilem
wene?”
„Bo po co leciec, gdy nie ma do
czego,
Gdy to co najblizsze tutaj pozostalo,
No i tak naprawde to czemu, dlaczego?
No i tak naprawde to CO sie tu
stalo?”
„Nie wiem jak i dlaczego,
Chowam glowe w skrzydlo,
Nawet nie wiem CO sie stalo.
Nic... no moze oprocz tego,
Ze mi wszystko zbrzydlo,
Ze nic mi nie pozostalo.”
„Moge leciec, nikt mnie nie trzyma...
Ale ja chce byc trzymany!
Ta reka, ktora codziennie mnie karmi
dotykany.
Moge leciec, jestem wolny. Nic mnie nie
ogranicza.
I wznosze sie, wzlatuje! I wracam... do
znicza."
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.