GONIĄC SZCZĘŚCIE...
później... szeptało wciąż szczęście
a przecież czekanie mech porósł
drzwi mury – piach, wdzierał lęk w
serce
a Ono nieśpieszne niechętne
przewalił wiatr tuman wpół mgielny
ze wschodów za fiolet pagórka
i dalej popędził szyderca
czas mijał, wzdychałem –
milczało...
patrzyłem na deszcze pod kresem
- tuliły płaszczami kość zimną -
strugami spływały żebracze,
pluskały w nich skrzydła jaskółcze
by nutą w przeźrocza bezkresie
marsz złożyć podniebnym wzbijaniem
słuchałem machałem im ręką
ta słabła... włos srebrny splótł pająk
lecz może mi Ono zawarte...
przed progiem za którym ocean
- tam, skąpię proch biały, cierpliwy...
u boku mgławicy szczęśliwych
Komentarze (3)
Tęsknota w tym wierszu jest myślą przewodnią...ciepły
i płynny, przyjemny w czytaniu.
W bardzo ładny i ciekawy sposób opisane
szczęście...Dobry wiersz
Wiersz urzeka słowem i nastrój wyjątkowy ładna poezja
brawo! Plus