Gość
Od dawna popadam w złość
Bo widzę że mój dom
Zamienia się w ruinę
Tak bardzo mam tego dość
I siebie o to winię
Niemiałem czasu zajrzeć doń
Nie mogłem przekroczyć jego progu
I nawet wspaniały sad
Nie dorówna brzydocie nikomu
Wstydzę się sam że pozwoliłem
Mu wejść do mego domu
Nikczemny był mój wróg
I sprytny jak lisie stado
Lecz ja nie dostrzegłem nic
Co by mi w nim przeszkadzało
I zaraz tynk się rozleciał
Farba się z okien złuszczyła
W sercu moim, w moim domu
Starość się rozpleniła
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.