Grzybobranie czyli krótka...
Dedykuję bezlitosnemu leśnikowi. Widzisz jak się napracowałam!!! Bądź szczęśliwy, jednak nie za bardzo, gdyż tego nie przeżyję chyba!
To wersja skrócona dla tych, którzy mają
problem z dobrnięciem do końca wiersza.
Zbieraliśmy grzyby
W lesie przed wieczorem,
Leśnik pomógł innej,
Mnie struł muchomorem.
Zdradą nasączona
Łzy ocieram skrycie.
Spełniła się wróżba,
Zmarnowane życie.
To lekkoduch i utracjusz , teraz to
wiem!
Grzybobranie ( wiersz właściwy)
Zaproszono nas do leśniczówki na grzyby.
Zapowiadało się grzybobranie jak nigdy.
Grzybów podobno wyrosło po deszczu
wiele.
Pojechaliśmy tam całą grupą w niedzielę.
Wyposażeni w wielkie koszyki i noże
Poszliśmy szukać grzybów w wielkim,
mrocznym borze.
Leśniczy prym wiódł wskazując miejsca
grzybowe,
W dębinie, sośninie, gdzie pająki spadały
na głowę.
Pomiędzy gałęziami przemykały pary
Penetrując te bardziej grzybowe obszary.
Leśniczy gorliwie pomagał koleżance.
Szukali grzybów na leśnej, małej
polance.
Kilka prawdziwków wyrosło pod
dębczakami,
Oni jednak szukali tam siebie oczami.
W leśniczym kochałam się od lat bez
pamięci.
Patrzyłam oniemiała jak szli
uśmiechnięci.
Skryli się w lesie za wielkimi drzewami
Szczęśliwi pewnie, że mogą już być tam
sami.
Pod brzozą stałam chwilę z bólu
oniemiała
Ziemia falowała mi pod nogami cała.
Tyle złączyło nas dobrych chwil przez te
lata,
Muskała nas tutaj księżycowa poświata,
Pod sosną miłość żarliwie mi wyznawałeś,
Nasze ręce sitowiem na wieczność
wiązałeś.
Całowałeś mnie wtuloną w mgieł sinych
szale,
Że cię kocham, wiedziałeś przecież
doskonale.
Teraz dla was niebo otwiera swe powoje,
Jesteście tam sami dla siebie, we dwoje.
Słuchasz jej słów, mówiąc, że głos ma taki
miły,
Że leśne żywioły was już by nie
uśpiły...
Wracam do leśniczówki leśnymi duktami,
Szepcząc rozpaczy słowa zeschłymi
wargami.
Na korze drzew zapisuję swój szlak
cierniowy.
W bramie wita mnie ze smutkiem pies
podwórzowy.
Najsmutniejsze to w moim życiu
grzybobranie,
Tylko gorycz w moim sercu teraz
zostanie.
Gdy dla ciebie radośnie będą chwiać się
drzewa,
Ze mnie los bezlitośnie będzie się
wyśmiewał.
Żegnają mnie już tęskną pieśnią buki
stare,
Żuraw skrzekliwie hymn wyciąga nad
ruczajem,
Dzięcioł wybija pożegnalny marsz na
rozstanie,
Wrzosy liliowo kwitną na leśnym dywanie.
Odchodzę. Nic więcej już mi nie
pozostało.
Zabieram urok chwil, których było
niemało.
Cyganki przepowiednia się już wypełniła:
„W ciemnym lesie zostawi cię ten
szaławiła,
Gdy omami go głosem dama jemu
miła.”
„ W reumatyzm i prawdziwą miłość wierzy się dopiero wtedy, gdy się jest przez nie nawiedzonym.”
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.