Inbolc
***
W okrągłej izbie mrokiem zasnutej
Pali się ogień, bóstwo domowe
Pod ścianą leżą rydle okute
Młoda kobieta mąkę z wodą miesza
Na małym stołku, z pniaka utoczonym
Siedzi dziewczyna, bardzo czymś zajęta
Małą kukiełkę przez siebie zrobionym
Wiankiem ze śnieżyc i pierwiosnków
kwieci
Pod stropem piołun, mięta i jemioła
Kora zdjęta z wierzby, gusła uczynione
Cała masa futer...wtem ojciec ją woła
Nie może chodzić odkąd z wojny wrócił
Hałas psy już czynią, to druid znajomy
Ze swoim pachnącym driakwiami woreczkiem
Wchodzi do obejścia, z żelaznej korony
Liście dębu zeschłe padają gdy wzdycha
Wzrok na Brideag zwrócił, uśmiechnął do
siebie
"Tak, już koniec bliski jest miesiąca
wilków...
Imbolc, a i Cailleach odejdzie z tąd w
gniewie.
Brigidh wywyższona zajmie pust miejsce."
Drzwi się otwierają, nadbiega chłopaczek
Od progu się śmieje, kwiatek dał
dziewczynie
A w ręce mleka owczego bukłaczek
Dziś pierwsza spłaciła ludziom
utrzymanie
Wieczór zapowiada wszystkim wielkie
święto
Nadchodzą filidzi i młodzi bardowie
Wieczór pachnie miodem, wieczór pachnie
miętą
Może bard o przodkach historię opowie?
***
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.