Ja, ty, jesień
Jesteś jak zjawa w mgielny szal odziana,
z chłodem poranka żegnasz krótkie lato –
jak sen, przybrana rdzawozłotą szatą,
której powabem rzucasz na kolana.
W ufne gałęzie wplatam srebrne włosy,
ja wiatr, trubadur, tęskne pieśni
śpiewam,
by na koncercie – z płonącego drzewa
uschnięte liście do tańca zaprosić.
Ty – piękna pani, lekko drżącą dłonią,
dla głodnej duszy strawę bogów święcisz,
mieniąc się w słońcu kolorami tęczy,
zanim spektaklu chmury nie przesłonią.
Ja – z pełnej czary spijam krople rosy,
kiedy z uczuciem do osnowy wplatam
miłosny wątek – nić babiego lata –
który przynosi radość i niedosyt.
Nie wyczekując, co nam los przyniesie,
podaj mi rękę obcą jeszcze wczoraj,
będziemy razem zmierzać do wieczora;
gdzie ja, ty przy mnie, a za nami
jesień.
Komentarze (39)
Melancholijnie, jesiennie, ślicznie. Bardzo przyjemnie
się czyta Twoje wiersze; pozdrawiam.
zachwycasz pieknym językiem
W takim razie bardzo dziękuję :)
Podoba sie. Bardzo .
Pozdrawiam:)
Dziękuję jesiennie.
Pozdrawiam.
Ładnie o miłości w jesiennym nastroju. Pozdrawiam
Dziękuję i również pozdrawiam.
Rozumiem, że talent, jako starożytna jednostka
płatnicza ;)
pięknie
pozdrawiam serdecznie
Chyba mamy niecodzienny talent na Beju, gratuluję,
będę czytał wszystkie Twoje wiersze, bo jest się od
kogo uczyć.
Pozdrawiam pięknie.