Ja, zaraz po tobie...
tańczące zasłony
trzeszczące zawiasy
na parapecie głośne bam-Bosze
z perspektywy ptasiej
w wilgotnym chłodzie dematerializacji
przepaść między
„ideałem” a „rzeczywistością” grupa
gapiów
Zadomowiona w złamanym sercu, połamanych
kościach, bierności i niemocy, kurczowo
trzymała się znanego bólu. Cierpiąc,
zaciskała zęby, lecz "feralnej" nocy, to
ona była górą.
Nie ma nic, prócz ślepej nadziei, pomiędzy
owocem, który po dotknięciu umiera a
wyciągniętymi rękoma, zwłaszcza zmysłowo
chorych, indywalidów i innych, którzy w
życiu z kimś drugim, sprawdzają się nie
bardzo.
Potrącając przechodniów, szedłem, starając
się przypomnieć sobie kolor jej oczu. Zbyt
ludzka, zbyt stadna, wcześniej mi nieznana
potrzeba, towarzystwa innego człowieka,
okupowała moje myśli. Czy naprawdę i mnie
to dopadło — milczę, aprobująco opuszczając
głowę.
Komentarze (1)
Ciekawie. Nie wiem czy obraz jaki ujrzałam po
przeczytaniu jest zgodny z tym, co autor miał na
myśli. Zobaczyłam ofiarę przemocy, która wyskoczyła z
okna, kończąc w ten sposób sposób swój ciężki żywot.
Ale wtedy, to nie słowo "feralnej" a raczej "była
górą" byłoby w cudzysłowie. Możliwe, że błądzę w
interpretacji. Miłego dnia:)