Jad w imieniu
Mojemu mężowi!
Jad w imieniu
Jad w imieniu swym dostałam,
którym Ty zatrułeś życie.
Czarownica – czarodziejka
pokuśnica – przeklętnica.
Oczu migotanie wściekłe,
ust Twych całowanie nagłe,
śmiechu dzwonki, mowy jazgot.
I przegięcie i odgięcie,
zatracanie, wirowanie,
oddalanie, przyciąganie.
Znowu nocy modra siność,
szczebiotanie i gruchanie,
dotykanie, rozbieranie…
Ach! Nie z Tobą miły Panie?!
Toż by to było podłe Cię
zdradzanie? Och! Mój Ty Panie…
Jakże może swoje skarby!
Twoje włości tak bezwstydnie
Dla innego! Rzuca sieci
swoich czarów, a Ty czekasz!
Kłamie! Jad ci sączy w lewe
ucho, miód ci leje w prawe.
Lubczyk parzy, klątwę żuje.
Jad w imieniu swym dostałam…
Ty zatruwasz, tamten tuli.
Komentarze (2)
Zgadzam się z Margeritką: ciekawy Twój wiersz... Ładne
rymy+))
Ciekawy wiersz gratuluję debiutu.