Jak duch...
W codziennej szarosci dnia
kazda spadajaca gwiazda wydaje sie
ta ostatnia
niszczycielska sila niebios.
Kazdy podmuch wiatru staje sie
tornadem
zmiatajacym moj swiat
z powierzchni ziemi.
Kazda kropla deszczu staje sie
pierwsza kropla potopu
zalewajacego moje zycie.
Kazdy promien słonca wyszusza
moja dusze,
ktora musi od nowa szukac oazy uczuc pełnej
jadowitych skorpionow.
W codziennej szarosci dnia
umieram
i rodze sie
wciaz od nowa
i wciaz
niezauwazalnie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.