Jamnik (PROZA)
https://www.youtube.com/watch?v=UV97247J3EQ
Drewniany stelaż łóżka dźwigał kołdry i
poduszki. Kapa elegancko zwieńczała efekt
pieczołowitego ugładzania i wyrównywania
piernatów. Haftowane poduszeczki opierały
się o tkaną ścienną makatę. Pomiędzy
poduszkami rozsiadała się, co rano, lalka.
Kusiła białymi włosami i szklanymi oczami,
które mrugały, kiedy brało się ją w ręce -
rzadko. Była droga, więc należało szanować
i uważać na te oczy, włosy i różową
sukienkę.
Bawić się było więc można małym szmacianym
jamnikiem (nieważne, że się zniszczy) -
mały, brzydki, welwetowy i właściwie bez
wartości. W dodatku prezent za wyrecytowany
wierszyk w zakładzie produkującym pluszaki
na eksport.
Piesek był na wyłączność i bez ograniczeń -
na każde zawołanie, na wyciągnięcie dłoni.
Można było głaskać go w nieskończoność,
przytulać miękki welwet. Można było
wyruszać na długie spacery w wyobraźnię -
do lasu, do parku, nad rzekę... Opowiadać
najbardziej niewiarygodne, spośród
niewiarygodnych, historie. Przeżywać
przygody, odbywać podróże, kupować w
sklepie setki drogich lalek i razem
rozdawać je dzieciom.
A lalka? Lalka opierała się o poduszkę.
Wciąż jak nowa. Wciąż droga i niedostępna.
A potem łóżko powędrowało na szmelc. A
lalka? Utraciła z czasem majestat, w
obliczu długonogich i wyemancypowamych
Barbie, z kompletami ubrań na zmianę. Na
okoliczności wszelkich wypraw - na bal, do
lasu, w podróż dokoła świata, na plażę...
Albo do zakładu produkującego przytulne
pluszaki.
Komentarze (47)
Chociaż taka droga,niedostępna lalka może być całkiem
pożytecznym w przyszłości doświadczeniem życiowym...
Pozdrawiam Elu.
Mądry tekst,nie zawsze to,co pozornie ładne,jest
wartościowe,tak naprawdę,
a co do lalek,przypomniało mi się moje
dzieciństwo,miałam ich parę,najbardziej lubiłam taką
jugosłowiańską,co mówiła mama,Rodzice nigdy nie
zabraniali mi się bawić nimi do woli,ale bardziej od
nich lubiłam pluszaki,miałam przez wiele lat sentyment
do dużego misia,miał ok metra,przetrwał chyba ponad
20-cia lat,później nie wiem co się z nim stało,a lalki
oddałam,
zabawki syna też powędrowały do innych dzieci,cześć
zabrałam na wycieczkę do Indii,i tam je oddałam,smutne
tylko,że było ich za mało,a dzieci walczyły o nie jak
gołębie o okruchy chleba,nigdy tego widoku nie
zapomnę...
Miłego dnia grusz - elu.
mnie również :)
A wiesz, marcepani, gdy mam kupić prezent dla jakiegoś
bąbelka, to zawsze mnie w sklepie ciągnie do regału z
pluszaczkami :)
Adamowa Córeczko! Tez w dzieciństwie za lalkami nie
przepadałam. Wolałam ze starszym bratem w wojnę - z
bazą wojskową pod stołem, wolałam jego bokserskie
rękawice od szycia lalkom szmatek, rower, gry
zespołowe i urządzanie z innymi dziećmi teatrzyków na
podwórku, dla sąsiadek wysiadujących na ławeczce.
Skakanie z szafy na tapczan u sąsiadki.... itd, itp...
Mimo drobnej postury i ogólnej wówczas wątłości. A gdy
nauczyłam się czytać - to bodaj całe noce. Lubiłam
rysować (baaaardzo), recytować i takie tam różne. :)
A opowiadanie historii pluszakom przełozyło się chyba
na pisanie :))
No to teraz znamy się lepiej :))
Pozdrawiam i dziękuję, Córko Adama. :)
Nie ma to jak pluszaki - one są ponadczasowe... moda w
lakach się zmienia, ale prawdziwa przytulanka jest
mięciuchna... :))
Szczerze powiem, że lalki mnie nigdy nie interesowały.
Wolałam zbierać aniołki, książki i misie. Choruje na
to do dzisiaj;)
Kultywuję... i kultywuję...
misio-aniołko-książkozbieractwo:)))
Co najmniej raz w tygodniu, podpisuję nowe umowy
najmu.
Jem misiom z ręki:) Aniołkom organizuję konkursy
recytatorskie. Książkami się wspieram/podpieram/leczę.
Kto zrozumie człowieka lepiej, niż książka? :))
Dobrego dnia, Elu:)
Wiesiołku, obywatelu - za czytania i refleksje
dziękuję bardzo :)
moja córka ma takiego "jamnika" pięknie ujęte
wspomnienia, pozdrawiam :)
Miałem kilka razy takie zdarzenia. Rzeczy, które,
będąc małym dzieckiem, odbierałem jako wspaniałe,
wielkie, niedościgłe, w konfrontacji z "dorosłą"
perspektywą okazywały się małe, mizerne. Często
brzydkie. Robiło się przykro i "smutasno".
Odarcie z takich marzeń o powrocie do szczenięctwa
kończy się, pewnie dość często, twardym upadkiem na
d...
Może lepiej nie szukać minionych chwil, miejsc, ludzi?
Niech pozostaną takim mglistym wspomnieniem, trochę
zatartym marzeniem...:)
Dokładnie, Jana.:) Każdy ma coś zakodowane we
wspomnieniach z dzieciństwa.:)
Bardzo dobra refleksja nad dzieciństwem. Gdzieś tam w
zakamarkach pamięci u każdego siedzi jeszcze jakiś
pluszak, niedostępna zabawka lub miś z naderwanym
uchem. Serdecznie pozdrawiam.
Bardzo Wam dziękuję za czytania :)
O lalkach jeszcze będzie :)
Edward - nie wiersz! Juz w tytule ostrzegłam. ;)
Wzruszyłam się na samym wstępie, bo ta lalka na pokaz
przywołała kilka wspomnień. Ludzie, którzy nie
pozwalają dzieciom bawić się zabawkami, aby ich nie
zniszczyły, nie nadają się na rodziców i wychowawców:)
Miłego dnia.
ladny wiersz pozdr