jeden dziennie
9.luty.2007 i godzina jeszcze taka poranna
scalam myśli jeszcze nie wczorajsze
plączę je w warkocz wspomnień
przetykam delikatną nicią tęsknoty
są takie pokraczne i nieporadne
myśli...
poznaję ich tysiące każdego dnia
czasem zapisuję w szkarłacie życia
lub przyszpilam nieraz boleśnie jak
wysuszonego motyla....
z radosną pogardą rzucam im się do
gardeł
wstrząsam grzywy jednorożców i mknę...
ostrym jak brzytwa nożem ironii powracam do
niechcianej rzeczywistości
autor
przebiśnieg
Dodano: 2007-02-09 09:44:47
Ten wiersz przeczytano 595 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.