w jednej z szuflad twej szafy zła
w jednej z szuflad twej szafy zła
widziałam ciepły ogień
jego iskra dotknęła twych oczu
i znów uniosłeś się wysoko
ponad kałużę mej krwi spuszczonej
z serca które kochało ciebie
płynąłeś nade mną białą od bólu
widziałeś mój nagi strach
lecz twe zimne dłonie
nie spowodowały mego ożywienia
też stałam się zimna obojętna
nie czułam już ciebie
nie ogrzewałam
swym rozpalonym ciałem twego mrożącego
dotyku
nie topiłam już twych lodowatych łez
nie stałam sie jednościa z tobą
bo
przenikłam tobąjestem jednolitą
gwiazdą świecącą przy tobie
przedtem ogien i woda
niebo i ziemia
z przeciwnych zakątków naszych
murów odosobnienia jak dwa
bieguny różniące się swą
niepojętnością
łączyliśmy się w jedno
teraz tacy sami wymatowieni
identycznością straciliśmy
przychylne moce
zamiast przyciagać odpychamy
jednak nie jesteśmy bliżej tylko dalej
A restless eye across a weary room a glazed look... (ja pamiętam)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.