Jego wina Kupidyna
Chciało by się teraz rzec
że nie wierze już w uczucia
Może to Kupidyna wina
że nie trafia w moje serce
Czyż by opił się gorzałki
albo zgubił wszystkie strzałki
Tak czy tak tracę wiarę
chodź ogromne serce mam
Co nadzieją pała wielką
że uśmiechnie do mnie się
Nie zwątpienie ale szczęście
i zakocham kiedyś się
Teraz sobie tylko marzę
szukam w myślach miłych wrażeń
I wspominam chwile gdym
miał latek ze szesnaście
Zakochałem wtedy się
Amor strzałą mnie ugodził
Byłem wtedy taki młody
wydawało mi się że
Miłość to narkotyk
co upaja mnie
Spać nie mogłem
jeść nie chciałem
Tylko jedno w głowie miałem
jak tu ująć w swe ramiona
to dziewczę które mi
Spać nie daje
myślę sobie chyba skonam
pragnę dotknąć dłoni jej
Pocałować pragnę ją
a Kupidyn ta cholera
teraz śpi zamiast strzelać
w moje serce
które teraz pragnie
się zakochać
I przeżywać cudne dni
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.