Jesień
Pogoda w kratkę
mimo to przydałoby się wyjść z domu
i przewietrzyć włosy,
Na klatce ciemno
ciemno jak cholera i ani śladu życia
nawet kwiatki zwiędły
a na dodatek ponuro
cholernie ponuro,
I tak idę bez końca przez tą spiralę
by wreszcie wykluć się z budynku
niczym z jajka,
Już jestem na ulicy
nic się nie zmieniło – tzn. analogia
wnętrza bloku
a co do bloku, to rzeczywiście z zewnątrz
jak skorupka jaja
taki kruchy...
Chodnik złośliwie zwalnia tempo pracy moich
długich nóg
wolności! – krzyczą podeszwy
a sprzymierzeńcy tego bruku – tzn.
kałuże
co roku tak samo bezczelne
plują na nogawki moich spodni,
brak kultury i szacunku!
Ludzie wpadają na siebie wzajemnie
taranują się w pośpiechu
błędnym wzrokiem uchwycają to, co się wokół
nich dzieje
a wokół nich jedynie oni sami,
i tak brnę w ten tłum
powoli robi się duszno
a tu w dodatku jak na złość ktoś odkręcił
kran – pada,
wracam do domu
brudny, mokry i znudzony pogodą
wbiegam po schodach, które nie mają
końca
wszystko byłoby łatwiejsze
gdyby ktoś w końcu naprawił tą ruchomą
szafę
dobra – jestem pod drzwiami
w drzwiach awizo, które
za wszelką cenę chce dostać się do domu
przeciskając się między drzwiami a
futryną,
ja też bym chciał
jednak czas znowu wykluć się z jajka..
Komentarze (1)
Dobry wiersz, ciekawe metafory. Interesujące jest
Twoje widzenie świata.