Jestem
Martwe ptaki w powietrzu
gęstym od kłamstw,
Krew z hiv krew z aids
kres możliwości, biała skóra
i oczu morze płytkie.
Martwy cień, zmartwychwstałe troski
pogrzebany dziennik
przysypany cudami tego świata.
Nadzieja z ebola, nadzieja z sars
uśmiech ze skazeniem
skrzydła na wietrze trzepocą
i nucą tą pieśń dla mnie.
Indianie śpiewająj do niebios
Modlą się o desze za spokojne.
Burza słów burza naszych ciał,
wzrok bez oczu, dźwięk bez uszu
niedokończony, jak rozdział w księdze.
Pytanie, odpowiedź, śmierć.
Gdzie rutyna tam i bezcel
gdzie życie tam śmierci nadmiar
gdzie szczęście tam i ja jestem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.