jeszce i jeszcze i jeszcze i...
w drobiny
kurze małe
wielkie miłości
na wieszaku z chmur
więdnące konwalie
rozproszone w oknie echo
zgubionych kropel deszczu
tyk tyk tyk
szum zegarów spływam
lekko moderując kajakiem
w swojej głowie płynę
drewniane listwy z Niagary
obsypane kontynentem piasku
wirujące kałuże snów
rozchylone nozdrza
pozatapiane
na fluorescencyjnej bańce
w kożuchu marzeń ląduje
migam nieśmiało lekko dotykam
oczy wygięte przyciemnione dosłownie
wyrwane powieki
rzucam monetę w górę
niepewność
co stanie się z orłem
gdy wypadnie
reszka
Komentarze (2)
świetny, oryginalny, wiersz, nawet formą inny,
pozdrawiam :)
bardzo piękna impresja Podoba mi się płynność formy i
energia wiersza muzyczna Na tak +