Jeździec apokaliptyczny*
Ubieram maskę matową trupem
Styczniową mroźną, wietrzną nocą.
Ogier z pyska toczy krew północy,
Gdy dosiadam martwego jego grzbietu.
Od chwili tej zamieci nie odbije
Jezior przestwór, rzeki smuga nas
postaci.
Jak choroba każdego sięgnąć mogę:
szczęśliwego, niewinnego, słuszności nie
znam.
Zabijam życie powołując nowe,
mym orężem jest podpowiedź.
autor
marcinek nawiedzony
Dodano: 2006-12-19 20:51:08
Ten wiersz przeczytano 792 razy
Oddanych głosów: 5
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.