JUBILEUSZ UMIERANIA
Czeluścią zaczarowany - gnijąco,
wciąż zbyt chłodny aby oddać
szmaragdowym mchom swe utracone
na zawsze ciepło dłoni.
Trawi mnie ciemność
gdy w ostatnim kącie
gaśnie iskra nadziei...
Tylko fosforycznie lśnią
moje brudne kości,
gdzieś ponad przemierzaniem ---
Cicho.
A jednak lot trwa
gdy morowy wicher uskrzydla
pod powieką najczarniejszej darni.
Zastygła krew wraz z tą miłością,
wraz z tą miłością ---
umarłem w tajemniczych
zbiegach okoliczności...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.