już nie tłukę skały w...
milczysz jak wygasły wulkan.
chłodne ekshalacje z ust do ust
i cisza nieruchomej lawy.
a jeszcze wczoraj plułeś kamieniami
- gorące i ciężkie celnie trafiały
w czułe punkty, dając mi lekcję
(geologii).
bez ostrzeżenia strzelała krwistoczerwona
magma.
w pióropuszach dymu zakamuflowane
intencje.
zostało rumowisko.
zimne odłamki z ostrymi krawędziami
- niemi świadkowie upadku,
strażnicy tajemnic.
Komentarze (23)
Ekstra! Z czasem /strażnicy tajemnic/ zarosną
zielonym...
Pozdrawiam:)
smutnie i wymownie o miłości,,,pozdrawiam
Rzeczywiście, jak po wybuchu wulkanu +)
ładne metafory...ładne jak Twoje oczęta!
Świetna metaforyka.
Świetny wiersz...
a po burzy przychodzi dzień..., pozdrawiam :)
dobry, mocny o wybuchu konca milosci;)