Już po wielkiej miłości...
Moja miłośc rozprysnęła się jak bańka mydlana
Płynie powoli czas
Dzień z nocą splata się
Z oczu płynie szklana łza
A serce do Ciebie wciąż wyrywa się
Przed szarymi smutnymi oczami
Stoi ciągle obraz twój
Taki kochany taki pożądany
I taki odległy
Jedna minuta jedno słowo twe
Jak skała spada na ludzi
Tak ono zwaliło się na mnie
Swą mocą przebijając serce me
Skrwawione ręce
Które przez wiele dni
Waliły do serca twego drzwi
Nagle opadły bezwładnie
W duszy wyryta historia naszego związku
Przestała istnieć
Pozostały tylko wspomnienia…
Łza mała łza
Na poduszkę, co noc spada
Za każdym razem wspominam dni wszystkie
te
Jakie przeżyliśmy razem
Zostawiłeś mnie…
W sposób brutalny i dziecinny
odepchnąłeś
Nie dałeś mi szansy
Po prostu zabawiłeś się
Nie chciałeś na stale wiązać się
Tak mi powiedziałeś
Kiedy ze mną żegnałeś się
Nie myślałeś ze to tak daleko zajdzie
Ze się zaangażuje
Odszedłeś
Pozostawiłeś samą z masą łez
Zraniłeś skrzywdziłeś oszukałeś
A teraz z inną pewnie tam
W tym samym łóżku
U progu tych samych bram domu
Zabawiasz się
A ona głupia naiwna jak ja
Wierzy ze naprawdę ja pokochasz
Że będziecie razem na zawsze
Tylko Ty i Ona…
Chciałeś wolności no to ją masz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.